Forum dyskusyjne

Przeczytaj komentowany artykuł

RE: Psychoterapia? Nie jestem wariatem!

Autor: dajelapke   Data: 2016-07-02, 11:44:12               


Nanie, o tyle masz rację, że psychoterapia nie usunie źródeł niektórych schorzeń, czyli nie wyleczy ich, ale to nie oznacza, że sesje terapeutyczne są w takich przypadkach zupełnie bez sensu. Terapię podejmują osoby zdrowe, dla niepoznaki nazywając to chęcią osobistego rozwoju (boją się łatki słabo sobie radzących), ale moim zdaniem, robią to, bo mają przekonanie o jakichś tam swoich brakach, których same nie są w stanie przeskoczyć, a druga osoba może być im pomocna. Jeśli wśród osób zdrowych nie ma idealnie funkcjonujących, czy permanentnie szczęśliwych, to tym bardziej wśród chorych, czy to psychicznie, czy fizycznie, nieistotne. Takim osobom tym bardziej może się przydać, choćby tylko od czasu do czasu, rozmowa z psychoterapeutą. Taki przykład - raka psychoonkolog nie wyleczy, ale może pomóc pacjentowi w adaptacji do jego choroby. Lepiej pewnie by było nazywać te działania innym słowem: wsparciem, pomocą psychoterapeutyczną, psychowpływem, psychoedukacją? Nie wiem... Wiem tyle, że w potocznej mowie ekonomia języka zwycięży i wszystkie działania psychoterapeutów będą nazywane po prostu psychoterapią.


Nanie, w depresji endogennej sesje z psychoterapeutą wydają mi się konieczne. Masz doświadczenie wieloletnie w chorowaniu, więc tym bardziej wiesz, że myślenie wtedy szwankuje. Nie piszę tak, by Ciebie obrazić, ale raczej z intencją, byś zachowała na ile to możliwe pewien dystans do swoich przekonań. Ty po prostu czarno widzisz i na co nie spojrzysz to będzie czarne;smutne, głupie, zagrażające. Więc dodajesz sobie do złego nastroju i marnego samopoczucia czarne uzasadnienia - racjonalizacje. Coś w stylu, skoro ja się źle czuję, to znaczy świat jest zły. Dobre to nie jest - utwierdza stan obecny, a nawet może pogłębiać. Po co sobie to robić

Nie ma niczego uwłaczającego w tym, że płaci się za rozmowę. Za masaż pleców, którego nie jesteś w stanie wykonać też zapłacisz i gdzie tu upokorzenie? Zakładasz, że terapeuta Ci nie współczuje, że sztuczny, relacja nieprawdziwa? Przecież tak na prawdę nie wiesz, co mu w głowie siedzi. To prawda, że on nie chodzi nosząc Ciebie w myślach całymi dniami, ale to nie znaczy, że ma Ciebie i Twój los całkowicie w nosie. Na sesji się stara, a to chyba coś znaczy? Czy nie? Czy znowu będziesz tłumaczyć to na czarno, łudząc się, że tak jest bardziej prawdziwie, szczerze, autentycznie, realnie i w ogóle na wyższym poziomie moralnym, intelektualnym i wszelakim? CZy nie prościej jest założyć, że jednak człowiek jest Ci życzliwy?

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku