Artykuł

Anna Wilk

Anna Wilk

Rozprawka o mózgu kobiety z domieszką mózgu mężczyzny


Jakiś czas temu moja uwagę przykuła książka napisana przez doktor Louann Brizendine, o dość jednoznacznym, a zarazem intrygującym tytule "Mózg Kobiety". Autorka jest neuropsychiatrą, ukończyła neurobiologię. Jest założycielką Women?s and Teens Mood and Hormone Clinic, ma na swoim koncie wiele artykułów opublikowanych w profesjonalnych pismach medycznych i psychiatrycznych, uznawana jest za ekspertkę od kobiecego mózgu. Lata pracy z pacjentkami/klientami pozwoliły autorce na bardzo fachową analizę, opartą na wynikach badań własnych jak i zaczerpniętych z dorobku badań naukowych prowadzonych przez rzesze badaczy, naukowców, którzy od stuleci budują bazę wiedzy na temat ludzkiej psychiki, mechanizmów sterujących naszym zachowaniem i życiem. Książka jest świetnie napisaną rozprawą na temat biologicznych podstaw ludzkich zachowań, zabawny, świeży i niekiedy cyniczny język nadaje lekkości i powoduje, iż trudno się od niej oderwać. W pewnym sensie daje odpowiedź na pytanie "Czego naprawdę chce kobieta?" Dla mężczyzn może zatem stanowić skarbiec wiedzy i wskazówek, jak należy poruszać się w kobiecym świecie, by nie czuć się jak przysłowiowy słoń w składzie porcelany.

Za sprawą nowych badań i nowatorskich narzędzi badawczych nauka pozwoliła wejść głęboko w budowę mógu, zbadać jego funkcje, chemię i przyjrzeć się, jak procesy zachodzące w mózgu wpływają na nastrój, procesy myślowe, energię życiową i ogólny dobrostan. Głębsza analiza różnic płciowych na poziomie mózgu pozwala odkryć, co sprawia, że kobieta staje się kobietą, a mężczyzna mężczyzną.

Co do tego, że kobiecy i męski mózg różnią się, nie ma wątpliwości. Już na pierwszy rzut oka możemy zauważyć różnice w samej jego wielkości. Męski mózg jest o ok. 9% większy, jednak mimo to liczba komórek mózgowych u mężczyzn i kobiet jest taka sama, po prostu w kobiecym mózgu komórki są gęściej "zapakowane", ściśnięte niczym gorsetem przez mniejszą czaszkę.

Podobnie poziom inteligencji kobiet i mężczyzn jest taki sam. Niestety pewne specyficzne właściwości mózgu kobiety, sprawiły, że są one traktowane jako z "natury" mniej uzdolnione matematycznie (nauki ścisłe). Badania naukowe dowiodły, że przed 13 rokiem życia w zasadzie nie ma różnic w zakresie umiejętności matematycznych. Lecz sytuacja się zmienia w momencie, gdy u nastolatek włącza się do gry estrogen, a u młodych chłopców testosteron. Dziewczęta zaczynają się bardziej interesować emocjami i komunikacją, spędzają czas na rozmowach, spotkaniach z przyjaciółkami, chłopcy natomiast mocno ukierunkowują się na rywalizację i indywidualizm, nie poszukując tak intensywnie akceptacji, czy ścisłych relacji z innymi ludźmi jak to się dzieje w przypadku dziewczynek. Tak więc fakt, iż stosunkowo niewiele kobiet wybiera karierę na wydziale nauk ścisłych, nie wynika z decyfitu uzdolnień, wiele wybiera naukę na rzecz aktywności bardziej społecznej. Kobiecy mózg posiada wyjątkowe zdolności werbalne, umiejętność nawiązywania głębokich związków, talent do odczytywania emocji i stanu umysłu drugiego człowieka - już z samego wyrazu twarzy, czy tonu głosu, oraz wyjątkową umiejętność łagodzenia sporów.

Autorka w poszczególnych rozdziałach książki szczegółowo opisuje fazy życia kobiety, które to przebiegają pod dyktando bezwględnych hormonów. Ich wszechobecność w życiu kobiety można dostrzec na każdym etapie życia, poczynając od narodzin, przez dzieciństwo, okres dojrzewania, młodość, macierzyństwo, aż po menopauzę. Na wszystkich etapach hormony kreują tworzenie się nowych połączeń neurologicznych, co oznacza nowe idee, emocje i zainteresowania. Ponieważ te zmiany rozpoczynają się już w 3 miesiącu życia i nie ustają aż do menopauzy, neurologiczna rzeczywistość kobiety nie jest tak stała, jak u mężczyzny.

Obserwując znajomych oraz samą siebie, zastawiam się nad z pozoru skomplikowanymi (a w zasadzie, jak się okazuje, prostymi) zasadami, którymi kierują się ludzie decydujący się na związek z drugą osobą - czy to związek trwały i poważny, czy niezobowiązującą luźną relację, opierająca się na seksie. W analizie należy sięgnąć w bardzo odległą przeszłość, tak by przyjrzeć się naszym przodkom, po których odziedziczyliśmy taki a nie inny zestaw genów, powodujący chemiczne przyciąganie. Zarówno mężczyźni jak i kobiety dokonują całkiem nieświadomie kalkulacji wiążących się z potencjalnym romansem, choć w całkiem różny sposób. W sytuacji doraźnych i krótkotrwałych związków, to zazwyczaj mężczyzna jest łowcą, a kobieta zwierzyną - nie jest to seksistowski stereotyp. Kierując się Darwinowską koncepcją - samce są w ten sposób stworzone - by uwodzić samice, które to wybierają spośród kandydatów. Doświadczenia przodków są dziś zakodowane w naszych nowoczesnych mózgach, tworząc neurologiczne "okablowanie miłości" jak to ładnie ujęła autorka. Doświadczenia tkwią w nich już od momentu narodzin, a aktywowane zostają w momencie dojrzewania, za sprawą neurochemicznego koktajlu, jaki na funduje ten burzliwy okres w życiu. Nasz mózg ocenia potencjalnego partnera, jeśli spełnia on przedwieczne kryteria, za sprawą odpowiednich mózgowych chemikaliów zamienia się stan naszego umysłu.

Psycholog David Buss wykazał, iż kobiety, wybierając partnera do długotrwałego związku, kierują się podobnymi kryteriami. Wyniki pięcioletnich badań obejmujące 37 róznych kultur, wykazały, iż kobiety szukające mężczyzn do trwałych związków, częściej kierują się ich statusem społecznym i zasobami materialnymi niż fizyczną atrakcyjnością. Badacze wykryli również, iż statystycznie rzez ujmując, kobiety najczęściej wybierają mężczyzn o 3,5 roku od nich starszych i o minimum 10 cm wyższych - są to uniwersalne preferencje.

A jak sytuacja wygląda u mężczyzn? Mianowicie oczekują oni od potencjalnych żon przede wszystkim fizycznej atrakcyjności, wybierają kobiety miedzy 20 a 40 rokiem życia, średnio o 2,5 roku młodsze, o czystej cerze, pełnych wargach i figurze w kształcie klepsydry. Podobnie jak w przypadku preferencji kobiet, męskie są również uniwersalne i ponadkulturowe. Mężczyźni kierują się takimi właśnie kryteriami z przyczyn czysto praktycznych, gdyż wszystkie wspomniane atrybuty kobiecego wyglądu są wyraźnym sygnałem jednej podstawowej cechy - płodności. Czy to świadomie czy też nie, mężczyźni poddaja się dyktatowi swoich mózgów, które mówią im, iż to władnie płodność kobiety jest najlepszą gwarancją ich ewolucyjnej inwestycji. Wiek, zdrowy wygląd kobiety, lśniące włosy, symetryczna twarz, są oznakami potencjału rozrodczego kobiety, nie dziwmy się więc, ze kobiety tak często sięgają po botoks, czy operacje plastyczne.

Mężczyźni jednak nie są aż tak jednokierunkowymi wzrokowcami, innym czynnikiem determinujących ich wybory jest również reputacja potencjalnej partnerki, tak by miał pewność co do jej wierności i tego, iż dziecko, w wychowanie którego się angażuje, było jego potomkiem, nosicielem jego genów.

Z wiernością mają problemy zarówno kobiety jak i mężczyźni, w stopniu zbliżonym, jednak przeprowadzając niegdyś własne badania, udało mi się znaleźć osoby, które nigdy nie odczuły na własnej skórze jej gorzkiego smaku. Skoro już analizujemy kobiety, to zaznaczę, iż ewolucja z kobiecych mózgów uczyniła niezłe narzędzie do wykrywania męskich kłamstw. Eleanor Maccoby (psycholog z Uniwersytetu Stanforda") wykazała, iż dziewczynki szybciej niż chłopcy uczą się odróżniać prawdziwe zdarzenie i opowieści od tych fikcyjnych. Zdolność ta zaczęła się rozwijać się już w okresie dojrzewania, powodując, iż jako dorosłe kobiety dysponujemy mocno wyostrzoną zdolnością dostrzegania i oceny najdrobniejszych niuansów tonu głosu, spojrzenia, zachowania, wyrazu twarzy. W obszarze miłości, wierności, sfery seksualnej męskie mózgi działają na troszkę innej zasadzie, "mają inne okablowanie". Badania z użyciem technik obrazowania mózgu wykazały, iż u zakochanych kobiet aktywna jest większa liczba obszarów mózgowych niż u mężczyzn, którzy odczuwają podobne emocje. U kobiet, większą aktywność wykazują obszary odpowiedzialne za zachowanie instynktowne, wzmożoną uwagę i pamięć, u mężczyzn włączają się ośrodki odpowiedzialne za obróbkę wzrokową.

Zakochanie jest najbardziej irracjonalnym stanem naszego umysłu. Wobec miłości rozsądek milknie, a my niezależnie od płci, stajemy się ślepi na wszelkie niedostatki, braki wybranka, czy ostrzeżenia znajomych. Zakochanie nie jest czystą emocją, stan ten intensyfikuje lub wygasza inne emocje. Obwody w mózgu, które są odpowiedzialne za ten stan, to przede wszystkim ośrodki motywacyjne, są to inne szlaki niż te które odpowiadają za podniecenie seksualne (choć częściowo się pokrywają). Mózg zakochanego człowieka jest pod intensywnym wpływem działania hormonów, neuroprzekaźników, miedzy innymi oksytocyny, dopaminy, estrogenu, i testosteronu. Zachowujemy się podobnie jak osoby będące pod wpływem działania narkotyku. Jądra migdałowate (ośrodek lęku) i przednia część kory obręczy (odpowiedzialna na negatywne myślenie) są praktycznie nieaktywne, jakby odłączone, natomiast "obwody miłości" działają z pełna mocą. Podobne zjawisko występuje u osób, które zażyły tabletkę ekstasy. Klasyczne symptomy zakochania są niemalże identyczne jak u osób, które rozpoczynają swoją przygodę z amfetaminą, kokainą lub heroiną, morfiną. Narkotyki uruchamiają w mózgu te same ośrodki, systemy wzmocnień i reakcje chemiczne jak namiętny romans, więc prawdą jest, iż można się uzależnić? od miłości. Ten dziwny stan umysłu, jak dowiodły badania, trwa zwykle ok. 7-8 miesięcy. W tym stanie oddzielenie od ukochanej osoby, gdy nie można jej dotkać ani przytulić, gdy odczuwamy ogromną tęsknotę, głód drugiej osoby, są stanami niemalże fizycznie odczuwalnymi, mózg zaczyna się zachowywać, jakby był na narkotykowym głodzie. Gdy już zakochane osoby znowu są razem, do gry wkraczają oksytocyna i dopamina. Chemiczne więzi miłości i przywiązania w mózgu wzmacniają działania kochanków takie jak: spojrzenia, uściski, pocałunki, pieszczoty, seks. Bliskość fizyczna, przytulanie, uwalnia wydzielanie się oksytocyny w mózgu, co zwłaszcza u kobiet, zwiększa skłonność do ufania "przytulającemu".

Potrzeba romantycznej miłości jest dość głęboko zakorzeniona w naszych mózgach, lecz nie jest ona zdeterminowana jedynie uwarunkowaniami biologicznymi. Obwody odpowiadające za miłość, troskę, przywiązanie kształtują się również pod wpływem zdarzeń z życia płodowego, doświadczeń z okresu, kiedy byliśmy niemowlakami, zważywszy na ogrom miłości i troski jaką byliśmy (lub też nie) obdarzeni przez matkę, opiekunów, oraz doświadczanych emocji w okresie dorastania. Aktualna rzeczywistość może wzmocnić lub osłabić zdolność do odczuwania emocji, budowania związku. Ważną role odgrywają emocjonalne doświadczenia z wcześniejszych etapów życia, to czego się wówczas nauczymy, niekiedy trwa przez całe życie. Za sprawą czułych, troskliwych i odpowiedzialnych opiekunów mamy szanse na prawidłowy rozwój obwodów bezpieczeństwa w dorosłym mózgu, oczywiście ktoś pozbawiony takiego optymalnego dla siebie dzieciństwa może się zakochać, ale dużo trudniej jest mu stworzyć, a zwłaszcza utrzymać długotrwałą relacje z drugim człowiekiem. Zdarza się również, iż ktoś może być na tyle niedojrzały emocjonalnie, iż będzie niezdolny do budowania trwałych związków, choć przyczyny tego mogą wyrastać z wielu przyczyn, nie zawsze jest to niedojrzałość emocjonalna.

Innym przypadkiem jest aleksytymia jako zaburzenie procesów emocjonalnych, polegające na tym, że ludzie są "ślepi" na własne uczucia. Graeme Taylor, badacz tego zaburzenia, twierdzi, że polega ono na braku dostępu do własnych procesów emocjonalnych. Tomasz Maruszewski i Elżbieta Ścigała, autorzy monografii na temat aleksytymii, twierdzą, iż syndrom ten obejmuje cztery cechy. Pierwsza to niezdolność do nazywania emocji, druga cecha to niezdolność odróżnienia pobudzenia fizjologicznego, trzecią cechą jest ubóstwo życia wyobrażeniowego - aleksytymicy obawiają się, że emocje wymkną im się spod kontroli, dlatego nie lubią oddawać się marzeniom. Są superlogiczni. Źródła aleksytymii tkwią w doświadczeniach z okresu wczesnego dzieciństwa, wynikają z sytuacji traumatycznych oraz sytuacji związanych z relacjami afektywnymi z innymi ludźmi, głównie z matką.

Ale wróćmy do prawidłowo działających ośrodków emocji osób, które zostały uniesione przez skrzydła oksytocyny i dopaminy na szczyty namiętności. Każdy z nas wie, że czasem namiętność przemija, lub słabnie, nie każdy z tym faktem jednak potrafi się pogodzić. Nie należy obwiniać siebie, czy partnera o ten stan rzeczy, bywa iż jest to po prostu sygnał tego, że para w swoim byciu razem, przechodzi do kolejnego etapu, wchodzi w fazę długiego współbycia, znacznie bardziej trwałej relacji dającej ukojenie oraz poczucie więzi i bliskości, a tą fazą rządzą zupełnie odmienne obwody neurologiczne. Oczywiście jestem za tym, aby pary na każdym etapie znajomości, równie mocno dbały o poziom swojego życia seksualnego, o to by namiętność i intymność wzajemnie przenikały się ze spontanicznością i codziennym "odkrywaniem siebie na nowo". Przemiana od szalonej namiętności ku silnej więzi ma sens z czysto praktycznego punktu widzenia, biorąc choćby po uwagę opiekę nad dziećmi. Kto by się nimi zaopiekował, gdyby rodzice nie potrafili oderwać od siebie wzroku (i rąk)? Choć, gdy pojawia się dziecko... ale rozprawka na jego temat będzie przy innej okazji. A więc osłabienie temperatury uczuć i siły pożądania jest korzystne dla propagacji genów, dlatego nie należy tego zjawiska interpretować jako kryzysu związku, to raczej znak przejścia na nowy etap większej, emocjonalnej równowagi. W tej fazie decydujące znaczenie zaczyna odgrywać wazopresyna i oksytocyna. Hormony te, w pewnym sensie odpowiadające za kontrolę bliskich społecznych relacji, są produkowane przez podwzgórze i przysadkę mózgową. U mężczyzn jest więcej receptorów wazopresyny, u kobiet oksytocyny. Wazopresyna uwalniana jest za sprawa testosteronu (i orgazmu) tworzy ona silną więź meżczyzny do kobiety. U kobiet więź powstaje i wzmacnia się przez dopaminę i oksytocynę, które uwalniają się za sprawą dotyku, wzajemnych pieszczot, seksu. Zarówno u kobiet jak i u mężczyzn podwyższone stężenie oksytocyny wiąże się ze stanem odprężenia, spokoju, poczuciem więzi i wzajemnej akceptacji. Badania Kerstin Uvnas-Moberg (neurolog szwedzkiego pochodzenia) wykazały, iż mężczyźni potrzebują 2-3 razy więcej dotyku niż kobiety, by utrzymać to samo stężenie oksytocyny w mózgu. Bez niego (sytuacja oddalenia kochanków) odpowiednie obwody i receptory odczuwają coś na wzór głodu. Wiele par nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo jest od siebie uzależniona, aż do chwili, gdy nastanie moment rozstania. Kojące działanie oksytocyny powoduje, iż ludzie niemalże odczuwają przymus przebywania blisko siebie, oksytocyna działa na nich przyciągająco, gdyż tylko będąc razem nie odczuwają nieodpartej tęsknoty, a jedynie komfort i ukojenie.

Idąc za ciosem, jeśli mężczyźni potrzebują więcej dotyku, to czy nie otrzymując go w odpowiedniej ilości, szybciej niż kobiety dopuszczą się zdrady? Oczywiście istnieje takie ryzyko, jednak w tym przypadku pewniejszym jest zdefiniowanie przyczyny tej zdrady. Jak potwierdziły moje wcześniejsze badania (kieruję do mojego wcześniejszego artykułu "Uwarunkowania i konsekwencje zdrady") przyczyny męskiej i żeńskiej są z reguły odmienne. Ponieważ związki samców przebiegają od pełnej monogamii do całkowitej poligamii, niektórzy naukowcy twierdzą, że przyczyny tego należy szukać w genetyce i hormonach. Udało się znaleźć gen odpowiedzialny za powstawanie pewnego typu receptorów wazopresyny w mózgu oraz wykazać, iż samce z dłuższą wersją tego genu mają większe skłonności monogamiczne oraz są bardziej stałe w uczuciach. Męska skłonność do monogamii może być w pewnym stopniu predeterminowana genetycznie, co oznaczałoby, iż mężczyzna rodzi się już z dyspozycją do bycia wiernym mężem, a nie uczy się takich zachowań dopiero w trakcie życia. Wniosek jest zatem taki, iż genetyczne różnice, przejawiające się między innymi w długości jednego genu poprzez wpływ na gospodarkę hormonalną, mogą decydować o tym czy mężczyzna jest zdolny do długotrwałego związku.

Lęk przed utratą partnera paradoksalnie przywołuje stan, w jakim znajdujemy się, będąc na etapie namiętnego zakochania. Stan ten tłumaczą badania, których wyniki pokazują, iż pod wpływem porzucenia w mózgu uaktywniają się te same szklaki i obwody, które były zaangażowane w czasie trwania fazy intensywnego zakochania i to zarówno u kobiet jak i mężczyzn. "Obszar miłości" z zachłannością i głodem pożąda i poszukuje ukochanej osoby - ten stan można porównać do reakcji narkomana na odstawienie substancji od której był uzależniony, są to niemal fizyczne reakcje. Ośrodek przerażenia w jądrach migdałowatych jest postawiony w san najwyższego zagrożenia, przednia część kory obręczy (odpowiedzialna za racjonalny osąd) zaczyna generować obsesyjne myśli o nieuchronnej utracie ukochanej osoby. W tym skrajnie nieracjonalnym stanie z pogranicza obsesji, szaleństwa, człowiek myśli jedynie o tym, jak odbudować związek, jest to pełne bólu poszukiwanie możliwych, często nieracjonalnych rozwiązań. Do głosu dochodzą pierwotne systemy wzmocnień i nagród.

Statystyki mówią, iż w wyniku porzucenia mężczyźni 3,4-krotnie częściej od kobiet podejmują próby samobójcze, natomiast u kobiet typowym objawem jest depresja. Poezja przyczyniła się do powstania takich abstrakcyjnych pojęć, przenośni jak np. "złamane serce"- w badaniach z użyciem metod obrazowania mózgu wykazano, iż przenośnia ta jest bardzo trafna, gdyż odrzucenie rzeczywiście "rani" tak samo jak fizyczna agresja, gdyż uruchamia w mózgu te same obwody.

Niechaj optymistycznym zastrzykiem dopaminy z mojej strony będzie wysunięcie podnoszącego na duchu wniosku, iż ból po utracie ukochanego jest (ewolucyjnym) sygnałem do podjęcia starań o ponowne z nim połączenie, lub do poszukiwania kogoś nowego, kto postawi nas na nogi, by na końcu tej drogi otrzymać nagrodę w postaci porządnej dawki dopaminy i oksytocyny dającej ukojenie. A co to może być?? - Seks! I właśnie o nim, czyli o mózgu poniżej pasa (odnosząc się w dalszym ciągu do dzieła Louann Brizendine) napiszę w kolejnym artykule, który pojawi się wkrótce. Przybliżę w nim: mechanizmy tworzenia się par, chemicznego przyciągania, charakterystykę "zakochanego mózgu" różnic międzypłciowe w podejściu do seksu, wierności, bliskości, funkcje orgazmu u kobiet, mechanizmy pożądania - a to wszystko z pozycji hormonów i mózgu.



    Autorka jest z wykształcenia psychologiem, absolwentką Wydziału Psychologii Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Warszawie (tytuł magistra psychologii uzyskała 11.07.2009r). Autorka kilku prac z zakresu konfliktów interpersonalnych, psychologii różnic indywidualnych, psychologii płci. Interesuje się psychoterapią Gestalt.




Opublikowano: 2011-11-06



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu